Dzisiaj opowiem o ważnym dla miasta Lubina elemencie życia, jakim dla dawnych mieszkańców naszego grodu i regionu była poczta. Uściślając, słynna „Cesarska Poczta Konna”, której relikty nadal możemy podziwiać na terenie miasta. Choć dziś są w większości w opłakanym stanie i nikt o nie nie dba, nadal swym rozmachem świadczą o bogatej i chlubnej historii Lubina.
Zacznijmy, zatem od początku.
Badania historyków potwierdzają, że jeszcze przed powstaniem państwa polskiego na ziemiach piastowskich istniały pierwsze szlaki komunikacyjne. Usługi te świadczyli narocznicy- doświadczeni posłańcy. Perfekcyjnie opanowali sztukę jazdy konnej. Pełnili rolę kurierów między księciem i kasztelanami, a także wszystkimi okolicznymi grodami i stanicami. W dawnym Państwie Polskim wykształcił się także system podwód. Była to posługa świadczona przez ludność na rzecz króla i księcia oraz ich świty, a polegała na dostarczaniu środków transportu, tj. koni i wozów. System ten ustanowiony był prawami krajowymi. System stworzony w czasach pierwszych Piastów, przetrwał w niezmienionej formie do 1558 roku. To właśnie wtedy w czasach panowania Zygmunta Augusta, pojawił się nowoczesny system pocztowy funkcjonujący na zasadzie rozstawnych koni i regularnych przewozów korespondencji i przesyłek. Kolejne usprawnienia wprowadził król Stanisław August. Dzięki niemu budowane były nowe trakty, powstawały coraz liczniejsze urzędy pocztowe, czyli postamty, stacje przeprzęgowe oraz poczthalterie ( zajazdy), a także słupy pocztowe.
Konna poczta pruska, saksońska, austriacka rozwijały się jeszcze szybciej, a kolejnym cesarzom, królom zależało na szybkim skomunikowaniu rozległych terenów państwa. Pozwalało to przede wszystkim na sprawniejsze rządzenie.
Cofnijmy się teraz do roku 1662, a dokładnie 15 września. Wtedy na trasę Wrocław- Berlin, właśnie przez Lubin wyruszył pierwszy dyliżans utworzonego właśnie nowego, ważnego połączenia.
Skala utworzonej wtedy Poczty Konnej Berlin -Breslau, oraz zaszczytne na tej trasie znaczenie Lubina skłania nas do tego, aby bliżej przyjrzeć się temu ciekawemu tematowi.
Po kolejnych 150 latach, w miejsce dotychczas tradycyjnych wozów, w 1821 roku wprowadzono pocztę pospieszną. Krótkie przerwy były przeznaczone tylko na posiłki w zajazdach pocztowych, poza tym jazda trwała dzień i noc. Nowe, należące do poczty, najczęściej dziewięciomiejscowe wozy pospieszne uważane były za „cud wygody i szybkości” (Eberty 1925). Drogę z Berlina do Wrocławia pokonywano w 32 godziny, czyli aż trzykrotnie szybciej niż dotychczas. Prędkość na drogach brukowanych wynosiła prawie 13 km/h, na pozostałych – 10 km/h. Podróżowanie było bardzo kosztowne. Np. tkacz musiał pracować sześć tygodni na bilet. Dyliżanse pocztowe przewoziły podróżnych i ciężkie przesyłki jak akta, paczki, czy przesyłki pieniężne. Według rozkładu jazdy z roku 1831 w środy i soboty wyjeżdżały z Wrocławia tzw. „omnibusy pocztowe” do Berlina, które rankiem trzeciego dnia docierały na miejsce. Na wszystkich 15 stacjach( w tym w Lubinie) zmieniano woźniców i konie.
Rozwój cywilizacyjny, budowa linii kolejowych, łączących najdalsze zakątki kraju, powoli zastępowała od 1860 r. dyliżanse pocztowe. Ale, aż do pierwszych lat XX wieku istniała linia poczty konnej wiodąca przez Lubin.
Najciekawszym zabytkiem świadczącym o tym, że przez nasze miasto przebiegał ów ważny szlak jest słup milowy poczty konnej. Stoi on na środku pasa trasy nr 3 (E65) kilkadziesiąt metrów za szybem głównym kopalni Lubin. ( zdj.), w kierunku na Polkowice. Niestety, jego stan jest ogólnie mówiąc opłakany, a większość kierowców mijając ten relikt przeszłości nie wie, że posiada on niewątpliwie cenne walory historyczne. Dla porównania zamieszczam zdjęcie z Leśniowa Wielkiego, gdzie widać, jak może wyglądać zadbany zabytek. To taki sam słup, tej samej poczty Berlin- Wrocław. Jest ogólnopolską atrakcją, promowaną w większości ogólnopolskich przewodników!
Innym prawdopodobnym miejscem związanym z pocztą konną, są ceglane budynki przy ul. Bema- dzisiejsza siedziba PSS-u Lubin. Wprawny obserwator z pewnością zwróci uwagę, na metalowe kółka okalające wszystkie mury. Jest ich (było) ponad sto, a służyły jakżeby inaczej, do przywiązywania do nich zmęczonych podróżą koni pocztowych. Niestety, i tutaj poza dwoma budynkami głównymi, pozostałe przedstawiają stan opłakany, a kilka w ostatnich latach ( od strony przychodni zdrowia) rozebrano. Po likwidacji poczty budynki przejęło wojsko. Stacjonowali tam dragoni von Bredow, a budynki zwano „małymi koszarami”(zdj.)
Wydaje się, że przy zaangażowaniu i pomocy lokalnych władz Lubin mógłby zyskać wspaniałą atrakcję turystyczną i miejsce, gdzie można ulokować izbę poświęconą Cesarskiej Poczcie Konnej ( jeden z budynków kompleksu przy ul. Bema od lat stoi pusty i niszczeje). Tym bardziej, że inne miasta na trasie dawnego traktu sprawę traktują bardzo poważnie, remontując relikty tej trasy, oraz przywołując tą fascynującą historię.
Ciekawym przykładem jest tutaj Nowe Miasteczko. Władze tego urokliwego miasteczka, (kolejny przystanek na trasie słynnej poczty w kierunku na Berlin) jakiś czas temu przy głównej trasie (nr 3) postawiły naturalnej wielkości dyliżans promując w ten sposób swoje miasto. (zdj.)
Burmistrz Nowego Miasteczka Wiesław Szkondziak chętnie nawiązałby kontakt z innymi miastami na trasie poczty konnej celem spójnej polityki promocyjnej. Lubin posiada największe walory, ma nie tylko wspaniały zabytek: słup milowy, jako jeden z nielicznych na tej trasie po stronie polskiej, ale i budynki dawnej posthalterii.
Zmarnujemy kolejną szansę promocji naszej Małej Ojczyzny?
9 komentarzy
~Kopacz
Bardzo fajny Blog ! , wiele tematów tu przywołanych znajduje się już w sieci , na ogół jednak są one rozrzucone na różych stronkach. Są też i „rodzynki” których tak łatwo w sieci już nie jest wygooglować. Mam tu na myśli m.in. temat o Poczcie Konnej czy o Parku Aliantów. Wielki pozytyw za zebranie takiej dużej ilości informacji o naszym mieście w jednym miejscu. Takiej stronki a właściwie Bloga 🙂 Lubin potrzebował. Z niecierpliwością czekam jaki temet zaskoczy mnie następnym razem. Tak trzymać panie Marcinie, pozdrawiam Kopacz
~tomolo
Wiele razy przejeżdżałem koło tego obeliska, i dopiero dzisiaj przeczytałem co symbolizował. Panie Marcinie, czekamy na kolejne „smaczki”, które Pan odnajdzie na naszych terenach.. Życzę powodzenia w poszukiwaniu kolejnych ciekawych miejsc..
~Tomek
Również nie znałem tej historii i przyznaję, żę fascynują mnie zamieszczane tu nieznane fakty z historii naszego miasta. Jak np. wielki szpital psychiatryczny (obecny „kombinat”).
Przykra sprawa, że władze naszego miasta myślą tylko o nachapaniu się pieniędzkmi i głęboko gdzieś mają dbałość o zachowanie dla potomnych takich miejsc.
Marcin Owczarek
Hej, pewnie wiesz, ale na podstawie mojego wpisu o tym Szpitalu powstał film. Można go dziś zobaczyć w trzech częściach na Youtubie:
http://www.youtube.com/watch?v=IJWne0P7o84
http://www.youtube.com/watch?v=S1gIbhMVt2c
http://www.youtube.com/watch?v=ti7jqQ52Qv0
na końcu filmu w napisach figuruję jako autor tekstów do filmu 🙂
Dzięki za koment i pozdrawiam
~Żółw
ciekawy post i blog. Pochodzę z Lubina i szczerze mówiąc o poczcie konnej nie słyszałem;/. Pomysł fajny, przy okazji oprócz Poczty można pomysł rozszerzyć o czasy napoleońskie. W mieście przebywał też car Aleksander I. nie wiem czy się nie mylę ale w Lubinie typowego muzeum o historii miasta to chyba nie ma. świetny przykład jest w Środzie Śląskiej gdzie oprócz skarby średzkiego , mamy cała wystawę o pobliskich ziemiach. ze swoje strony zapraszam na http://www.zzolwiemposwiecie.blogspot.com/
Marcin Owczarek
Hej,
muzeum i owszem jest. Choć wielu o nim nie słyszało. A dlaczego? Otóż znajduje się na terenie kopalni Lubin. Piękne ale zamknięte. I z dojazdem krucho…Car był,był i Napoleon, był i Kutuzow i wielu innych. Na razie w Lubinie nie ma woli do kultywowania tradycji i do poszanowania historii. Mam nadzieję, że kiedyś się to zmieni… Polubiłem Twojego bloga- super. I dziękuję za wpis 🙂
~Marcin
na jednym z budynków małych koszarów widać ślady niemieckiego napisu „Weiden…..”. Dostrzegłem zza ogrodzenia od strony Polo, gdyż wejść tam raczej nie można, bo „na sprzedaż, teren prywatny, grozi zawaleniem” itd.
Marcin Owczarek
Cześć Marcin.
Wiem, wiem. Cały napis brzmi:” Weidenzüchterei Hermann Ohantel”
W jakim celu i co reklamowała w ten sposób firma pana Hermanna niestety do dziś nie wiadomo 🙁
Pozdrawiam Marcin
~Marek
No. To już wiem co to za obelisk 🙂 dzięki.